wtorek, 9 kwietnia 2013


Oto ja, Sonia  Wasel. Dla przyjaciół Wiśnia. Szesnastoletnia Polka, zamieszkująca okolice Katowic. Teraz jednak byłam zupełnie gdzie indziej, a dokładniej w Anglii. Dlaczego?
Otóż, od dziecka uwilebiałam tańczyć, śpiewać i pisać piosenki. To zostało mi do dziś, jednak o ile głos miałam taki sobie, to nie chwaląc się, tańczyłam wyśmienicie. Właśnie dlatego na początku stycznia wzięłam udział w ogólnopolskim konkursie, nagrodą był miesięczny staż w londyńskim studiu choreograficznym. Po jego zakończeniu zawsze była możliwość pozostania w Londynie, ponieważ zawsze studio mogło zatrudnić zwycięzcę.
Tak się złożyło, że wygrałam. To oznaczało, że spotkam największe gwiazdy muzyki pop w Wielkiej Brytanii. Chociaż jako stażystka pewnie nie miałam na to zbyt wielkich szans. 
Był tylko jeden problem, nie miałam zagwarantowanego mieszkania. Miałam jedynie szesnaście lat, więc rodzice byli przeciwni mojemu wyjazdowi, a gdy doszła kwestia zakwaterowania… Całe szczęście miałam jeszcze wujka.
Mój wujek, czyli Michał Wasel, od dziesięciu lat mieszka na stałe w Wielkiej Brytanii. Trzydziestopięcioletni wieczny kawaler, przystojny, wysportowany, obecnie piastujący urząd menadżera dużej firmy (której nazwy nie pamiętam), poszukujący żony – tak bym go określiła.
Zanim przeprowadził się do Londynu, mieszkał w Holmes Chapel i pracował… w zasadzie to nie mam zielonego pojęcia gdzie. Fakt, jeździłam do niego w czasie wakacji, razem z moim starszym bratem – Maćkiem, ale nigdy nie zwracałam na to uwagi. Pamiętam za to, że często bawiłam się z synem jego kolegi z pracy Desa, jeżeli dobrze pamiętałam to chłopak nazywał się Henry, albo jakoś podobnie. Z tego co wiem to wujek i Des obecnie byli przyjaciółmi.
Wracając do teraźniejszości. Gdy już odebrałam swój bagaż, pobiegłam do łazienki. Mój pęcherz był pełny, a ponieważ straszliwie boję się latać samolotem i z tego powodu cały czas siedzę, bojąc się nawet iść załatwić, przez ostatnich kilkanaście minut, gdy czekałam na bagaż, przeskakiwałam z nogi na nogę.
Biegłam, po drodze trącając innych ludzi. Gdy w końcu załatwiłam potrzebę, podeszłam do lustra i uważnie przyjrzałam się swojej twarzy. Miałam duże brązowe oczy, podkreślone czarną kredką i maskarą, długie brązowe włosy delikatnymi falami opadały mi na ramiona, sięgając prawie do talii. Ubrana byłam w obcisłe dżinsy z podwyższonym stanem, czarne klasyczne trampki, luźny top w prostokąty w przeróżnych kolorach, układających się w dość dziwny wzór. Na to narzuconą miałam lekką czarną kurtkę z imitacji skóry. Na głowę włożyłam kapelusz w odcieniu słomy. Okulary, które wzięłam na wypadek słonecznej pogody, chwyciłam w dłoń i pewnym krokiem ruszyłam ku wyjściu z lotniska, przy którym byłam umówiona z wujkiem.
Po drodze zatrzymałam się na chwilę przyglądając się swojemu odbiciu w szybie sklepowej, wyglądałam… szczupło. Przez ostatnie dwa lata udało mi się zrzucić ponad 20 kilo. Był to ogromny sukces. Teraz można by powiedzieć, ze posiadałam idealną figurę. Zadowolona poszłam dalej.
Wreszcie, dotarłam na miejsce, lecz ku mojemu zdziwieniu, a raczej właśnie tego się spodziewałam, Michała nie było! Mój własny wujek, mówiąc kolokwialnie, mnie olał. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła i nagle zauważyłam chłopaka, trzymającego w ręce kartkę z moim imieniem i nazwiskiem. Był wysokim szatynem, ubranym w luźną bluzę i dżinsy. Na głowie miał zwykła bejsbolówkę, a na nosie ciemne okulary. Sprawiał wrażenie, że chciałby pozostać niezauważalny.
Podeszłam  do niego niepewnie. W końcu skąd mogę wiedzieć, czy to o mnie chodziło? Gdy tylko znalazłam się bliżej, odwrócił się w moim kierunku i uśmiechnął szeroko. Wyglądał znajomo.
- Sonia! Wow, ale dobrze wyglądasz. Michael mówił, że schudłaś, ale nie, że aż tak wypiękniałaś. Tak się cieszę, że będziesz u nas mieszkać – powiedział, a ja zaczęłam patrzeć na niego jak na wariata. On mnie zna? I dlaczego odbierał mnie z lotniska? I miałam  z nim mieszkać?! Dobra, gdzie jest ukryta kamera?
- Hej, dasz mi chwilę, chyba nie bardzo wiem, dlaczego jesteś tu ty, a nie Michał i dlaczego mam z tobą mieszkać? – wyrzuciłam to z siebie na jednym oddechu, po czym szybko wyjęłam telefon i zadzwoniłam do wujka. W tym czasie zauważyła, jak chłopak patrzy się na mnie z rozbawieniem, zupełnie jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem i zacząć tarzać się po posadzce.
Po kilku sygnałach, wreszcie usłyszałam głos Michała.
~ Wujku! 
~ Sonia! Wisienko! I jak ci minęła podróż? – zapytał niewinnie.
~Kim jest ten chłopak i dlaczego mam z nim zamieszkać? – moje pytanie padło szybko, a w słuchawce zapadła ogłuszająca cisza.
~Posłuchaj, ja mam dużo pracy, właściwie to obecnie jestem na delegacji w Walii, więc pomyślałem, że przyda ci się towarzystwo kogoś młodego, kto zna Londyn. No i niemów mi, że nie pamiętasz syna Desa, Harry’ ego – czyli jednak nie Henry, pomyślałam – Myślałem, że zna go każda nastolatka na świecie – zażartował, a ja nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi – Dobra, słyszę, że nie czaisz o co mi chodzi. Na razie zamieszkasz u Harry’ego, ma duży dom, więc na pewno się zmieścisz. Wracam za dwa tygodnie. Wytrzymasz tyle? – zapytał, a ja nie wytrzymałam. 
~Wujku, jak rodzice się dowiedzą to od razu wrócę do domu! – krzyknęłam do słuchawki.
~Posłuchaj Sonia, nic im nie mów, jakby dzwonili powiedz, że pojechałem do firmy czy coś, damy radę – powiedział, ale to mnie ani trochę nie uspokoiło.
~Musze kończyć, zadzwonię wieczorem, pa! – zakończył, a ja nie wiedziałam co zrobić.
Odwróciłam się, starając się przy tym uśmiechać. Miałam zamieszkać z praktycznie obcym chłopakiem! Gdyby mama się dowiedziała… Wolę nie wiedzieć co by zrobiła Michałowi.
- Gotowa? Wolałbym szybko się stąd zmyć – powiedział Harry, a ja potaknęłam.
Chłopak wziął mój bagaż i razem opuściliśmy lotnisko. Skierowaliśmy się na parking. Sięgałam mu maksymalnie do ramienia. Nie wiem czy wspominałam, ale matka natura perfidnie sobie ze mnie zażartowała i ledwie co przekraczałam 160 cm.
 Towarzyszyły nam ukradkowe spojrzenia i szepty. Teraz to już byłam naprawdę zdezorientowana. O CO CHODZI?!
Zatrzymaliśmy się przy sportowym Audi. Myślałam, że Harry tylko żartuje, ale to było jego auto. Z ust wyrwało mi się ciche „wow”, na co chłopak zaśmiał się cicho.
- Wsiadaj – powiedział rozbawiony, pakując moje walizki do bagażnika.
Nic nie mówiąc, ostrożnie otworzyłam drzwi, pamiętając o tym, żeby wsiąść z prawej strony, w końcu to Anglia, kierownica po drugiej stronie.  Usiadłam wygodnie. Rozejrzałam się po wnętrzu samochodu. Był taki nowoczesny. Ile bym dała, żeby mieć prawo jazdy i taki samochód!
W końcu szatyn zając miejsce za kierownicą. Zapieliśmy pasy i ruszyliśmy do „domu”.
- Przepraszam – powiedziałam, przypominając sobie swoje zachowanie na lotnisku. Moja angielszczyzna nie była idealna, ale dzięki temu, że spędziłam kilka razy wakacje w tym pięknym kraju, złapałam trochę akcentu.
- Za co? – zapytał, śmiejąc się.
- Nie zachowałam się zbyt uprzejmie na lotnisku – odpowiedziałam zmieszana.
- Nie przejmuj się, na twoim miejscu wpadłbym w panikę i uciekł, w końcu skąd wiesz, czy nie jestem gwałcicielem, który szantażuje twojego wujka?  - stwierdził i oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- A tak na serio, to ty mnie chyba nie pamiętasz, co? – zapytał.
- Nie… To znaczy tak, ale na początku cie nie poznałam, wyrosłeś no i te okulary i czapka… - tłumaczyłam się zmieszana. To takie dziwne, gdy musisz tłumaczyć się komuś znajomemu, że go nie pamiętasz.
- A nie przypominam ci kogoś? – zadał ponownie pytanie, ściągając czapkę i okulary.
Zdecydowanie mi kogoś przypominał… Znam tę twarz, ale… nie, nie przypomnę sobie.
- Harry, Harry Styles, mówi ci to coś?
Burza w moim mózgu trwała. Z uporem maniaka szukałam jakichkolwiek informacji, na próżno. Nagle mnie olśniło. No jasne!
- Harry Styles, One Direction! – zawołałam dumna z siebie.
- A jednak mnie kojarzysz – zaśmiał się.
- Sory, nie jestem fanką, to pewnie dlatego zajęło mi to tyle czasu  - wytłumaczyłam się.
Spojrzałam na twarz chłopaka, teraz już ją pamiętałam i to bardzo dobrze. Jak mogłam zapomnieć? W końcu był jednym z najsławniejszych nastolatków.
- To dobrze… - powiedział Harry z ulgą, a ja spojrzałam na niego zdziwiona, pierwszy raz słyszę, żeby artysta się cieszył z tego, że ktoś nie jest jego fanem – No co? – spytał rozbawiony – Przynajmniej nie będziesz śpiewać naszych piosenek pod prysznicem – stwierdził, czym wywołał u mnie atak śmiechu.
To mogą być zdecydowanie ciekawe wakacje.
- Poza tym, inaczej miałbym poważne wątpliwości, czy możesz z nami mieszkać – dodał.
- Z nami?
- No chyba nie myślałaś, że mieszkam sam?
No i tak minęła nam cała droga, na śmiechach, chichach. Harry opowiadał mi o chłopakach. Jeżeli są choć w połowie tak szaleni, jak mówił, to ja już zaczynam się bać. Z jednym wariatem można wytrzymać, z piątką będzie zdecydowanie gorzej. Z tego co mówił, mogę liczyć na wsparcie Liama, który podobno jest, w porównaniu z resztą, dość spokojny.
Wreszcie dojechaliśmy pod dom Harry’ego i pozostałej czwórki chłopaków z 1D.  Zanim zdążyłam wygramolić się z samochodu, Hazza był już po drugiej stronie. Otworzył drzwi i pomógł mi wysiąść, po czym zajął się moimi bagażami.
Gdy przekroczyliśmy próg, usłyszałam szepty typu „ idą”, „już są”. Wydało mi się to bardzo zabawne. Pierwszy raz ktoś był podekscytowany moim przybyciem, a z tonu, mogłam wyczuć ekscytację.
- Chłopaki!- zawołał Harry, a przed moimi oczami momentalnie wyrosło czterech dość przystojnych chłopaków. Wszyscy byli przynajmniej o głowę wyżsi ode mnie.
Od razu zaczęli mi się przedstawiać.
- Louis, lubię marchewki – powiedział szatyn, ubrany w pasiasta koszulkę.
- Niall – przedstawił się blondyn.
- Zayn – brązowooki mulat, podszedł do mnie i uściskał.
- Liam Payne, to ja opiekuje się tą piątka wariatów – powiedział ostatni z chłopaków, a na dźwięk jego słów, wszyscy obecni wybuchli śmiechem.
- Sonia Wasel, dla przyjaciół Wiśnia – oznajmiłam.
Spojrzałam na ich miny, wszyscy stali i wpatrywali się we mnie. Wszyscy, łącznie z Harrym, próbowali wymówić wiśnia. Ich nieporadne próby sprawiły, że zaczęłam chichotać pod nosem.
- Po waszemu Cherry – powiedziałam, mało się nie dławiąc ze śmiechu.
- Będę mówił do ciebie Cher – poinformował mnie Niall, uśmiechając się przyjacielsko.
- Dobra chłopaki, dajmy jej chwilę oddechu, w końcu pewnie jest zmęczona po podróży – oznajmił wszystkim Harry, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
Faktycznie byłam strasznie wykończona. Marzyłam o kąpieli i łóżku.
Harry zaprowadził mnie do mojego pokoju, a Niall i Zayn przynieśli moje bagaże. Weszliśmy po schodach, i skręciliśmy w prawo, ostatnie drzwi w korytarzu od dziś były bramą mojego królestwa. Gdy weszłam do środka, zaniemówiłam. Wszystko wyglądało tak idealnie. Chodziłam po pokoju, po kolei dotykając każdy mebel. W końcu usiadłam na łóżku,  z zachwytem patrząc na zawartość pomieszczenia.
Pokój był urządzony ze smakiem. Ściany fioletowo- brzoskwiniowe, meble w kolorze bieli. Duża szafa stała w prawym rogu, zaraz obok znajdowało się okno. Na środku stało ogromne łóżko. Po lewej stronie toaletka. Całość dopełniały drobiazgi, jak lampy, stoliczki, które wyglądały na stare.
- Podoba ci się? Sam urządzałem – powiedział Harry.
- Jest przecudny – odpowiedziałam, wciąż zachwycając się pomieszczeniem – Masz świetny gust – dodałam.
- To ja cię zostawię, na pewno chcesz odpocząć. Jak co, to łazienka jest na drugim końcu korytarza, ostatnie drzwi po prawej – powiedział i skierował się do drzwi.
- Harry! – zawołałam, nim zdążył przekroczyć próg.
- Tak? – odwrócił się.
- Dzięki – powiedziałam , uśmiechając się do chłopaka, odwzajemnił gest.
- Nie ma za co – odpowiedział, zamykając za sobą drzwi.
Ja natomiast zajęłam się bagażami. Otworzyłam walizki i rozpoczęłam proces rozpakowywania. Po kolei wyciągałam rzeczy i układałam je na półkach. Szafa była tak duża, że pomimo tego, iż zabrałam ze sobą mnóstwo ubrań, ta pozostawała w połowie pusta.
Gdy już skończyłam, postanowiłam skorzystać z prysznica. Powoli przeszłam korytarzem, w ręku trzymając ręcznik oraz spodnie z dresu i ciasny T-shirt. Nie trudno było znaleźć właściwe drzwi. Tak jak powiedział Harry .Były to ostatnie drzwi w tej części korytarza.
Kiedy wreszcie odkręciłam wodę, a po mojej głowie spłynęły pierwszy krople, czułam, że wracam do żywych. Momentalnie ode chciało mi się spać. Dostałam nowy zapas energii.
Wyszłam spod prysznica, dokładnie wytarłam ciało ręcznikiem i ubrałam rzeczy, które ze sobą przyniosłam. Włosy spięłam w wysoki kucyk. Ruszyłam korytarzem z powrotem do swojego pokoju, zostawiłam, ubrania, które miałam na sobie w czasie podróży i zabrałam telefon, wkładając go następnie do kieszeni spodni.
Z dołu doszły mnie głośne śmiechy domowników. Postanowiłam sprawdzić, co jest takiego zabawnego. Zeszłam na dół, kierując się intuicją. Tak właśnie trafiłam do salonu, gdzie pięciu chłopaków oglądało „Kac Vegas”.
Od razu zauważyli moje przybycie. Harry i Niall zrobili mi trochę miejsca i usiadłam między nimi. Na kolanach blondyna leżała ogromna miska z popcornem.
Przyznam szczerze, że oglądanie filmów z One Direction to szaleństwo. Prędzej dostaniesz popcornem w oko niż w spokoju obejrzysz choć jedną scenę. Duże dzieci to zdecydowanie zbyt poważne określenie.
Gdy film dobiegł końca, wokół było pełno chipsów, popcornu i innych pozostałości po jedzeniu. Louis i Niall tarzali się po podłodze, a Harry i Liam toczyli bitwę na chrupki kukurydziane. Po chwili podszedł do mnie Zayn, ujął moją dłoń, po czym oboje weszliśmy na sofę.
- Panowie, trochę kultury, mamy damę w naszych szeregach, trzeba stwarzać pozory przed gośćmi – powiedział mulat, a ja ze śmiechu straciłam równowagę i poleciałam prosto w ramiona Harry’ego, który upadł na Liama, ten z kolei na Nialla, leżącego już na Louisie. Całość dopełnił Zayn, którego przez przypadek pociągnęłam za sobą.
I tak właśnie cała nasza szóstka leżała jedno na drugim, zanosząc się głośnym śmiechem. Trwało to dobrą chwilę, jednak w końcu musieliśmy wstać i posprzątać ten bałagan. Po około godzinie salon wrócił do stanu poprzedniego.
Zadowoleni z siebie, lecz wykończeni, ruszyliśmy do pokoi, każdy do swojego. Nim dotarłam do drzwi usłyszałam radosny głos blondasa.
- Wyśpij się, bo jutro zabieramy cię na wycieczkę po Londynie – oznajmił mi.
- Już nie mogę się doczekać – powiedziałam i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Jeszcze kilka kroków i mogłam rzucić się na łóżko. Nawet nie zauważyłam, jak zasnęłam.